absolutna atrakcja – Besalu

 

Znajdujące się w północno-wschodniej Katalonii Besalu jest dla mnie jednym z magicznych miejsc świata.  To małe niespełna 2500 miasteczko ma w sobie niesamowity klimat, nastrój. Urokliwa średniowieczna zabudowa robi wrażenie na człowieku wyrwanym ze zgiełku i pośpiechu dnia powszedniego. Nie spotkamy tu tłumu turystów, można spokojnie delektować się urokiem tego miejsca. Pierwszy raz przyjechałam tam w 2010r. dzięki Jordiemu mojemu przyjacielowi z flickr.com. Zdjęcia tego miejsca, które oglądałam na portalu fotograficznym spowodowały, że bardzo zapragnęłam zobaczyć to miejsce. Od tego czasu byłam tam kilkakrotnie, ostatni raz we wrześniu. Miałam szczęście zobaczyć to miejsce o wszystkich porach roku i zawsze ujmowało mnie za serce i zachwycało mnie. Lubię poznawać nowe miejsca i wciąż jestem głodna nowych wrażeń i ciekawa innych stron, ale są miejsca które działają na mniej jak magnes i szepczą do mnie – jeszcze tu wrócisz :)

Wbrew pozorom dotarcie do Besalu z Polski nie jest szczególnie trudną, ani kosztowną sprawą. Tanimi liniami lotniczymi Ryanair dolecimy do Girony   (obecnie lata Ryanair z Poznania, Wrocławia i Krakowa).  Besalu jest oddalone zaledwie  25 mk. od Girony, a 132 km od Barcelony.  W Gironie jak w większości miast można wynająć samochód (nawet już na lotnisku, lub wcześniej zarezerwować przez Internet)  i kierując się GPS łatwo i szybko dojedziemy do Besalu, spora część drogi wiedzie autostradą, a przy wjeździe do miejscowości jest duży bezpłatny parking. Ja jednak nie jestem zwolenniczką prowadzenia samochodu w obcych krajach i wybieram opcję  miejscowej komunikacji publicznej. Podróżowanie lokalną komunikacją pozwala bardziej wsiąknąć w lokalną atmosferę.

Z lotniska w Gironie do centrum miasta jest 8 km, regularnie co godzinę (od 5.00 do 0:00 ) kursują autobusy, czas przejazdu ok 30 min. Koszt biletu do centrum to 2,75 €, natomiast z powrotnym 4,80 € (bilet jest ważny 30 dni. Bilety można kupić u kierowcy lub w kasie na peronie gdzie otrzymamy też rozkład jazdy). Następnie w kasie dworca autobusowego w centrum miasta lub u kierowcy kupujemy bilet na autobus nr 100 relacji Girona – Olot i wysiadamy w centrum Besalu. Jedynym drobnym mankamentem tego rozwiązania jest niezbyt intensywna częstotliwość kursowania  bezpośrednich autobusów. Na chwilę obecną autobusy z Girony do Olot (przez Besalu) wyjeżdżają o godz. : 07.15; 09.15; 11.15; 13.15; 15.15; 17.15; 18.15; 19.15;  21.30. Autobusy z Besalu do Girony wyjeżdżają o godz.: 8.00; 10.00; 12.00; 14.00; 16.00; 18.00; 20.00. Jeśli ktoś ma ochotę i możliwości oczywiście może wprost z lotniska w Grionie udać  się taksówką do Besalu. W dzień cena kursu tej relacji wynosi (na chwilę obecną) ok. 60€  a w nocy ok. 70€.  W przypadku podróży np. 4 osób warto rozważyć i taką opcję. Dokładną aktualną cenę kursu można uzyskać pod telefonami  oficjalnych taksówek lotniska: 972 203 377; 972 222 323; 676 667 814. Podaję też stronę lotniska w Gironie : www.aena.es

Najbardziej lubię zanurzać się w starówce Besalu podążając do niej od strony dużego parkingu samochodowego przechodząc przez przepiękny kamienny most z 1074r. , choć na starówkę prowadzą jeszcze inne drogi.  Wysiadając z autobusu skręcam w lewo kierując się w stronę rzeki Fluvia. Po lewej stronie mijam niewielką rzekę Capellada i zabytkowy nieczynny kościółek (widoczny na zdjęciu powyżej)  i  skręt w stronę Figures (25km) w dodali widać już rzekę Fluvia. Rzekę tą przekraczam współczesnym mostem (droga z Banyoles i Girony) z którego rozlega się zachwycający widok na ów imponujący średniowieczny most (dł. 105m) przeglądający się w spokojnych wodach rzeki Fluwia. Tam obowiązkowo zatrzymuję się korzystając z tak bajecznego kadru. Muszę jednak przyznać że z tego mostu jest bardzo fotogeniczny i cierpliwy model, równie pięknie prezentuje się z drugiej strony. Po zejściu ze współczesnego mostu skręcam w stronę parkingu (są tam też toalety miejskie) i udaję się na średniowieczny most. Mijam bramę w baszcie na środku mostu, powiewa na niej katalońska flaga. Jeszcze tylko jedna brama i już jestem na urokliwej starówce Besalu.

Historia wspomina, że na terenach obecnego Besalu w V-VI w.p.n.e osiedliły się plemiona Iberyjskie. Zaczątkiem Besalu była powstała w I w.p.n.e rzymska osada Sabendounum (góra między 2 rzekami tak nazywali to miejsce Celtowie). Wzmianki o pierwszych fortyfikacjach średniowiecznych pochodzą z 818r. W X w.  Besalu było już miastem. Na początku XI w. powstała kolegiata de Santa Maria, która stała się katedrą. W tym okresie powstał też kościół San Vicente który możemy podziwiać jeszcze dzisiaj. Muszę przyznać, że jest on często zamknięty, ale wrzucając monetę rozświetla się jego wnętrze i przez chwile możemy je podziwiać poprzez okienko w wewnętrznych drzwiach.

Klasztor i kościół de San Pedro znajdujący się na centralnym placu miasta ( Placa de Sant Pere) powstał nieco później bo w XII w. Tam także należy mieć przygotowaną monetę aby przyjrzeć się  jego wnętrzu. Kościół pod wezwaniem San Martin powstał w XIII w i także dzisiaj możemy go zobaczyć. Aktualnie możemy  jeszcze popatrzeć na  kościół Sta. Maria  znajdujący się na wzgórzu oraz z zewnątrz de Sta. Julia.      

 W historii Besalu swój ślad ucisnęła społeczność żydowska  która znalazła tam schronienia przed prześladowaniami i dom przez kilka stuleci do czasu ich usunięcia (w XVw.) przez hiszpańskich królów katolickich. Obecnie można nadal można zobaczyć resztki wnętrza synagogi z przelomu XII i XIII w. oraz znajdująca się tam MIKWAH (łaźnię do rytualnych kąpieli).

Oczywiście nie same świątynie stanowią o klimacie tego miejsca. Wąskie uliczki, tajemnicze schody i zaułki, stare kamienne mury nadają miejscu ten ujmujący klimat. W mieście spotykamy katalońskie koronki i ceramikę. Ja także kupiłam sobie coś z tutejszej ceramiki, aby przywieźć do Polski zaklęte w miseczce słońce i nasycony błękit nieba. Miło jest nie spiesznie snuć się bez celu i chłonąć wszystkimi zmysłami atmosferę miejsca.

Polecam udać się do jednej a miejscowych restauracyjek posmakować katalońskich specjałów za przyzwoite pieniądze, lub choćby usiąść sobie na Placu św. Piotra czy w innym uroczym miejscu przy szklaneczce piwa czy kieliszku wina. Alternatywą dla tego rozwiązania jest udanie się do mini marketu na ulicy Ganganell (od nazwy potoku płynącego przez miasto – częściowo pod ziemią) i tam zakup butelki wina, bagietki, puszki oliwek, lokalnej kiełbasy i udanie się nad rzekę na piknik. Proponuję iść za kościołem św. Piotra w prawo, tam  idąc nad rzekę mijamy ogrody, małą plantację palm i zachwycającą bramę donikąd. Gdy dojdziemy nad rzekę po prawej stronie zobaczymy z oddali ów zachwycający średniowieczny most i częściową panoramę miasta. Nieopodal zejścia nad rzekę znajdują się ławki i stoły piknikowe gdzie smakując zakupione wcześniej pokarmy możemy delektować zmysły i podziwiać średniowieczną architekturę i słuchać szumu rzeki, lub karmić bardzo towarzyskie kaczki. Atutem tego miejsca jest to, że nieopodal stołów piknikowych wypływa potok Riera de Ganganell ukrywający się pod starówką.

Będąc w Besalu dostosowuje się do leniwego biegu czasu tego miejsca, żadnego pośpiechu, delektuję się każdą chwilą tam spędzoną i odwlekam powrót do cywilizacji. Zawsze zanim udam się w drogę powrotną jeszcze raz niespiesznie przemierzam zaułki Besalu starając się jak najwięcej utrwalić w swojej pamięci, sercu i karcie aparatu.

Miasteczko Besalu ma też współczesną część która płynnie poprzez platanową aleję łączy się z częścią zabytkową.

Za szkołą potok Ganganell kryje się pod powierzchnią miasta, ukrywa się pod starówką i wypływa dopiero nieopodal rzeki Fluwia, aby się z nią połączyć. Miasteczko Besalu jest małe, ma zaledwie 4.81 km2 więc można spokojnie zwiedzić je w jeden dzień. Jednak jeśli ktoś zechce poszukać tam wytchnienia lub inspiracji i zatrzymać się dłużej to ze znalezieniem tam noclegu nie będzie problemu – jest kilka hotelików i kwatery prywatne gdzie noclegi można zabukować poprzez Internet. Warty zasygnalizowania jest fakt, że Besalu zalicza się już to tzw. Tot Garrotxa czyli regionu wulkanicznego gdzie możemy zobaczyć wiele interesujących miejsc, ale to już inna opowieść. Jednak na jej zakończenie jeszcze kilka zdjęć składających się na mój kalejdoskop Besalu :) może skłonią kogoś do odwiedzenia tego miejsca.

10 Comments

Skomentuj Franciszek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *